Przejdź do zawartości
Przewodnik po Mnogości
Wybierz język🇵🇱
🇵🇱
🇺🇸
ustawienia i dostępność

Teoria strukturalnej dysocjacji – prawda absolutna?

host (on/jego) | 20.08.2025

Teoria strukturalnej dysocjacji to najpopularniejsza teoria wyjaśniająca powstawanie dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości. To oznacza, że wszystko w niej jest tak bliskie prawdy, jak to tylko możliwe, tak? Miałem nieszczęście spotkać się z wieloma osobami z takim poglądem, traktujących ją niemalże w dogmatyczny sposób (i zupełnie bezpodstawnie używających jej jako argumentu na poparcie swoich uprzedzeń – patrz „Teoria strukturalnej dysocjacji nie wspiera endofobii”). Jestem jeszcze przed napisaniem nowej wersji artykułu o tej teorii, bardziej szczegółowej i profesjonalnej, w której zamierzam zawrzeć pełny obraz jej krytyki ze strony środowiska psychologicznego oraz naszej społeczności, żeby pokazać, ile by jej brakowało do stania się najlepszym możliwym modelem rzeczywistości. A na razie trochę o tym, dlaczego teoria, skoro zawiera błędy?

Najpierw o tym, dlaczego teoria miałaby równać się prawdzie absolutnej, dla tych z was, którzy nie obracają się w środowiskach nauk przyrodniczych (albo walczących z kreacjonizmem). W potocznej mowie teoria może oznaczać dowolne stworzone przez nas wyjaśnienie czegoś, nie ważne, ile przesłanek mamy na jego potwierdzenie. Ale teoria naukowa, w sferach takich jak fizyka, biologia czy geografia, to uporządkowanie faktów z zakresu pewnego zjawiska w logiczną całość. Jest to najlepsze na obecny moment, potwierdzone badaniami wyjaśnienie tego fragmentu rzeczywistości, które w obliczu nowych faktów zostaje poprawione lub zastąpione innym, lepszym. Dlatego argument „to tylko teoria” wobec teorii ewolucji nie ma sensu i pokazuje zupełny brak wiedzy w tej dziedzinie – jest ona teorią i stwierdzeniem faktów, tak samo jak teoria grawitacji, płyt tektonicznych czy zarazków. W tych naukach to hipoteza odpowiada znaczeniowo potocznej teorii – oznacza, że coś się nam wydaje, ale nie zostało jeszcze potwierdzone.

W takim razie dlaczego teoria strukturalnej dysocjacji nie tylko zawiera błędy, ale też istnieje równocześnie z kilkoma innymi teoriami? Teoria czterech czynników, strukturalnej dysocjacji, funkcjonalnej dysocjacji i systemów wewnętrznej rodziny są ze sobą w pewnych sferach sprzeczne. Naturalnie wszystkie teorie mogą zaczynać z wieloma niedociągnięciami i osoby naukowe mogą debatować nad różnymi pomysłami, ale dlaczego nikt tutaj nie dąży do ich poprawienia i wypracowania jednej, prawidłowej teorii powstawania dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości ze wszystkich istniejących? Minęło ponad dwadzieścia lat od publikacji teorii strukturalnej dysocjacji i z tego, co wiem, ani razu nie doczekała się edycji poprawionej, a mam wątpliwości, czy jej osoby autorskie w ogóle wiedzą o wszystkich innych teoriach, nie mówiąc już o wchodzeniu w naukowy dialog, żeby dojść do utworzenia tej jednej jedynej prawidłowej teorii. Jeśli definicja teorii naukowej była wam już wcześniej znana, pewnie was zaskoczy, tak jak mnie zaskoczyło, że w psychologii czy socjologii nie ma w ogóle takich standardów w tej kwestii. I jeśli się nad tym zastanowić, przy czynniku ludzkim sprawy robią się tak złożone, że znalezienie uniwersalnej, zawsze działającej teorii biorącej pod uwagę wszystkie odchylone od normy przypadki, byłoby nie tylko graniczące z niemożliwością, ale także mało praktyczne – uczenie się i stosowanie takiej teorii absolutnej byłoby bardzo niewygodne. Teorie, które mamy w przypadku mnogości, są niczym innym, jak modelami. Jak kiedyś stwierdził statystyk George Box: „wszystkie modele są błędne, niektóre są użyteczne”. Modele upraszczają rzeczywistość, dzięki czemu są prostsze w zastosowaniu, ale też nigdy nie będą oddawać jej w stu procentach i też nie po to się je tworzy. Niektóre modele mnogości będą w miarę pasować do doświadczeń większości systemów, inne tylko do mniejszej części, ale dla tej części będą tak samo wartościowe, jak te bardziej uniwersalne. Ważne tylko, żeby nie próbować na siłę dostosować rzeczywistości do modelu, kiedy do niego nie pasuje, bo to jak stwierdzenie, że jakiś budynek nie ma prawa tutaj stać, bo nie ma go na naszej mapie.

Ale czy jednak teoria strukturalnej dysocjacji nie jest tą najwłaściwszą, skoro część badań dochodzi do wniosku, że wyniki ją wspierają? Te badania mają taki problem, że traktują tę teorię jako jedyną opcję w kwestii traumogeniczości dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości i oczywiście wtedy wyniki ją wspierają, bo to zaburzenie bez wątpliwości w przytłaczającej większości przypadków ma przyczynę w traumie. Nie mam ochoty tutaj teraz mówić o konkurencyjnych poglądach, odkładam krzywdzenie się pisaniem o tym temacie na później i zresztą jeśli nie wiecie, o co mi chodzi, chyba lepiej dla was. Powiem tylko, że fakt, że w dziedzinie psychologii praktycznie każda osoba może sobie nazwać swoje wytłumaczenia teorią, nie oznacza, że wszystkie modele są z automatu tak samo prawdopodobne. A żeby dowiedzieć się, która z wiarygodnych teorii jest najbliższa rzeczywistości, potrzebne by były badania, które porównałyby doświadczenia zaburzonych systemów z założeniami poszczególnych teorii. Ale osobiście uważam, że nie znalazłoby się wśród nich tylko jednej takiej, bo różne teorie najlepiej pasują do różnych systemów.