Przejdź do zawartości
Przewodnik po Mnogości
ustawienia

Radzenie sobie z osobami prześladującymi

Ostrzeżenie! Artykuł porusza tematy przemocy, w tym seksualnej, myśli samobójczych, samookaleczania i uwewnętrznionej mnogofobii. Dlaczego to ostrzeżenie jest ważne?

Osoby prześladujące mogą być źródłem największego cierpienia w życiu z dysocjacyjnym zaburzeniem tożsamości lub OSDD-1. Wściekłość i nienawiść to naturalne reakcje na krzywdę, którą wyrządzają waszemu systemowi. Nie można się dziwić, że pierwszym odruchem wielu osób w takiej sytuacji jest szukanie sposobu, jak się ich pozbyć. Pomijając nieetyczność takiego rozwiązania, niestety nie tylko zwykle nie da się go osiągnąć, ale i wszelkie próby odebrania życia czy zemszczenia się na takiej osobie w systemie znacznie pogorszą całą sytuację.

Osoby alterskie zwykle nie są dwuwymiarowe. Tak samo jak u osób na zewnątrz, za ich działaniami stoją jakieś motywy, posiadają swoje własne emocje, poglądy i cele w życiu. Przyszywanie komuś łatki „prześladowca” często wcale nie pomaga, bo może sprawić, że zaszufladkujemy tę osobę, przypiszemy jej same negatywne cechy i będziemy ją demonizować. Nie zauważymy przy tym, że my też czasami ranimy system, mniej lub bardziej, niż „ci źli”. Jeżeli nie pozwalasz innym frontować albo ignorujesz ich istnienie, też prześladujesz swój system. Jeżeli spędzasz czas z toksycznymi osobami albo nie dbasz o ciało, też prześladujesz swój system. I nie robisz tego dlatego, że jesteś złą osobą – jesteście wszyscy w trudnej sytuacji, która może przerastać wasze zdolności do radzenia sobie. Zauważenie tych – być może drobnych – rzeczy jest bardzo ważne, bo pozwoli ci dostrzec, że raniące was osoby alterskie wcale się aż tak od ciebie nie różnią, niektóre tylko niosą ze sobą dużo więcej cierpienia. Właściwym sposobem „poradzenia sobie” z nimi jest odnalezienie ich motywów i pomoc im w przezwyciężeniu swoich szkodliwych zachowań. Niestety nie da się tego zrobić, jeżeli będziecie traktować ich z agresją, jak potwora, a nawet kiedy zależy wam wyłącznie na pozbyciu się problemu, a nie na dobrze tej osoby – potrzebują móc wam zaufać, żeby się przed wami otworzyć o swoich emocjach.

Rzecz jasna zmuszanie kogokolwiek do wybaczenia czy spędzania czasu z osobą, która go skrzywdziła, jest okrutne. Najlepiej, żebyście znaleźli (albo stworzyli) w systemie kogoś, kto nie został osobiście dotknięty działaniami osoby prześladującej albo sam z siebie chce jej wybaczyć i zobaczyć w niej coś więcej, niż tylko jej krzywdzące zachowania. Jeżeli nie macie nikogo takiego w systemie, dobrze jest znaleźć zaufaną osobę na zewnątrz, która podjęłaby się wsparcia tej osoby prześladującej, najlepiej dobrą osobę psychoterapeutyczną. Sytuacja w przypadku braku obu tych możliwości jest bardzo trudna i nie zasługujecie na to, żeby musieć się z tym zmagać. Niestety jeżeli chcecie, żeby prześladowania się skończyły, nie macie innego wyjścia, jak spróbować podejść do osoby prześladującej ze współczuciem. Oczywiście powinniście także w miarę możliwości uniemożliwić jej krzywdzenie was w najmniej raniący dla niej sposób, na przykład nie pozwalając jej frontować bez nadzoru albo odizolowując ją od osób alterskich, które nie są w stanie się same przed nią obronić.

Pierwszym krokiem powinno być zrozumienie motywów tej osoby, bo mogą być one bardzo różne i wymagać zupełnie innego rodzaju pomocy. Najczęściej powodem jest jakiegoś rodzaju ból i najskuteczniej można pomóc, minimalizując go w miarę możliwości.

Spis treści

Przeszłe cierpienie

Dysocjacyjne zaburzenie tożsamości jest bardzo silnie powiązane z traumą z dzieciństwa. Jeżeli jesteś osobą gospodarującą, zwykle nie będziesz pamiętać większości tej traumy. Osoby trzymające traumę pamiętają. Mają w sobie cały ten ból, którego ty nie musiałxśmusiałeś musiałaś musiałoś musiałuś doświadczyć. Cierpienie nierzadko jest tak duże, że nie potrafią sobie z nim poradzić zdrowymi sposobami. Mogą wyładowywać je na sobie różnymi rodzajami samookaleczania, raniąc także ciało, jeżeli robią to na zewnątrz. Mogą też wyładowywać je na innych w systemie. Być może obwiniają was o to, co się stało, albo mają żal o to, że oni musieli cierpieć, a wy nie (większość osób alterskich nie wybiera sobie w końcu takiej roli). Może boli ich, że wy normalnie cieszycie się swoim życiem, kiedy oni nie mogą. A może po prostu nie mają siły, żeby traktować innych z jakąkolwiek empatią. Nie ważne od konkretnej przyczyny, powinniście zdobyć się na chociaż odrobinę wdzięczności w ich stronę – ochronili was w końcu przed wieloma rzeczami, których nigdy nie chcielibyście przeżyć.

W takiej sytuacji najbardziej oczywistą odpowiedzią jest terapia traumy. Najlepsze efekty przynosi profesjonalna terapia w wykonaniu osoby doświadczonej w tej dziedzinie, ale wsparcie z waszej strony także będzie wiele znaczyć. W tym samym czasie można próbować pomagać jej zastępować krzywdzące mechanizmy radzenia sobie tymi zdrowymi, ale nie zawsze się to uda, dopóki nie osiągnie pewnego stopnia uzdrowienia.

Teraźniejsze cierpienie

W przypadku traumy lub innych trudnych okoliczności dziejących się w obecnym momencie mechanizm jest podobny, ale sposób pomocy inny. Czasami winne są zewnętrzne czynniki, na które nie macie wpływu. W przypadku rzeczy takich jak przewlekła choroba, wojna czy naturalne kataklizmy niewiele możecie zrobić, jedynie starać się pomóc osobie prześladującej zaakceptować wasze okoliczności i nauczyć się sobie z nimi radzić na zdrowe sposoby. Ale w przypadku przebywania w toksycznym środowisku często macie możliwość przynajmniej dążenia do zerwania szkodliwych znajomości lub zmiany szkoły albo pracy. Jeżeli doświadczacie przemocy w domu, możecie skorzystać z pomocy niebieskiej linii. Najbardziej straumatyzowane osoby alterskie mogą czuć się zranione i zdradzone, jeśli nadal utrzymujecie kontakt z ludźmi, którzy je zranili i nigdy za to nie przeprosili, zwłaszcza jeżeli znajdujecie wymówki dla ich zachowań. Szczere porozmawiania na temat, dlaczego na razie nie macie możliwości, żeby się od nich uwolnić, albo dlaczego jest wam trudno porzucić nadzieję, że się zmienią i przestaną was ranić, też może pomóc. Ale najbardziej pomoże pokazanie im, że faktycznie zamierzacie dążyć do zerwania kontaktu, chociażby przez samo podjęcie decyzji, że nie chcecie dłużej tolerować w swoim życiu osób, które nie szanują waszych granic.

W innych przypadkach to wy odpowiadacie za ból osoby prześladującej. Może ktoś z was podejmuje ważne decyzje o waszym życiu bez jej udziału. Może przypadkiem zepchnęliście ją na bok, tworząc zgraną grupę znajomych w systemie, która jest na nią zamknięta. Może nie dopuszczacie jej do frontu i nie pozwalacie jej znaleźć sobie jakiegoś miejsca w waszym codziennym życiu. Może któreś z was wyraża się negatywnie o niej albo o kimś lub czymś bardzo dla niej ważnym. Może nie bierzecie jej na poważnie albo nie szanujecie jej granic. Niezależnie od tego, czy jest to mała czy duża rzecz, macie obowiązek przyjąć na siebie odpowiedzialność za swoje czyny, przeprosić i starać się poprawić.

Próba ochrony

Czasami jakaś osoba ma dobre intencje, ale szkodliwe wierzenia albo brak znajomości sposobów pomocy, które nie wyrządzają krzywdy. Bardzo częstym w systemach przykładem takiej sytuacji jest osoba prześladująco-broniąca, która zastrasza system, żeby nie mówili nikomu o traumie lub o mnogości, albo z lęku, że osoby oprawcze się dowiedzą i ich ukarają, albo że ich wyznanie zostanie zignorowane, zlekceważone, zinterpretowane jako próba zwrócenia na siebie uwagi albo wykorzystane przeciwko nim. Jej opór może być tym silniejszy, im poważniejsza była trauma i im częściej takie negatywne skutki powiedzenia komuś o niej miały miejsce w przeszłości. W takiej sytuacji najlepiej po pierwsze docenić jej starania, ale poprosić ją o wykorzystywanie nieinwazyjnych metod do komunikacji swoich intencji, a po drugie przedyskutować sprawę. Broniące współjednostki często mają lepiej wykształcony instynkt wyczuwania zagrożenia i jeżeli nie ufają jakiejś konkretnej osobie, być może otwieranie się przed nią to nie najlepszy pomysł (chociaż oczywiście ich instynkt nie zawsze się sprawdza). Z drugiej strony jeżeli nie ufają nikomu lub na przykład żadnej osobie z autorytetem, jasno widać, że ten początkowo przystosowawczy mechanizm stał się dysfunkcyjny. Odzyskiwanie zaufania do ludzi to zwykle długi proces i trzeba ostrożnie dobierać osoby, które zaryzykuje się nim obdarzyć, ale powinniście starać się pokazać tym osobom w systemie, że postrzeganie wszystkich wokół jako zagrożenia nie jest racjonalne i samo w sobie wyrządza systemowi krzywdę. Warto przy tym pamiętać, że nieporozumienia i drobne zranienia są częścią praktycznie każdej relacji i wyznacznikiem osoby wartej waszej przyjaźni nie jest to, czy kiedykolwiek sprawi wam jakąś przykrość, ale to, jak zareaguje, kiedy powiecie, że sprawiła wam przykrość.

Innymi przykładami wyrządzania krzywdy z dobrymi intencjami może być na przykład mówienie „nie płacz” albo „nie myśl o tym”, biorące się z przekonania szeroko obecnego w naszej kulturze, że okazywanie emocji jest słabością, albo że unikanie trudnych emocji pozwala sobie z nimi poradzić. Może to być też traktowanie kogoś szorstko albo nawet niesprawiedliwie, motywowane wierzeniem, że przyzwyczajenie tej osoby do braku czułości pomoże jej stać się „silniejszą” i przygotuje ją do życia w nieczułym i okrutnym świecie. Albo mówienie komuś, że nie osiągnie jakiejś rzeczy, w próbie uchronienia go od rozczarowania, jeśli faktycznie tak się stanie. We wszystkich takich przypadkach tak samo porzebne jest pokazanie takiej osobie, że jej wierzenia w większości nie są zgodne z prawdą i że istnieją sposoby wsparcia, które nie wyrządzają krzywdy osobie, którą w zamierzeniu mają ochronić.

Brak empatii

Można wyróżnić trzy główne wymiary empatii: kognitywna (poznawcza), emocjonalna i behawioralna (współczująca). Empatia poznawcza polega na rozumieniu, jak druga osoba się czuje w danej sytuacji. Emocjonalny aspekt empatii to współodczuwanie razem z tą osobą, na przykład uczucie smutku, kiedy tej osobie jest przykro, albo czucie wściekłości na kogoś, kto zrobił jej krzywdę. Empatia behawioralna z kolei to podejmowanie działań, które mają na celu wsparcie danej osoby w jej sytuacji. Nie zawsze występują one wszystkie razem, na przykład często nie posiadamy odpowiednio wykształconej empatii kognitywnej względem osób, które się od nas różnią, przez co nasza emocjonalna i behawioralna empatia nie pomagają, chociaż są szczere.

Brak empatii wobec niektórych osób wcale nie musi oznaczać zaburzenia osobowości, całkiem przeciwnie, to normalne, że automatycznie traktujemy pewne grupy osób przedmiotowo. Wynika to często z podziału „my – dobrzy, oni – źli”, który jest prymitywnym sposobem opisywania rzeczywistości przez nasz mózg. Każde z nas może wyróżnić przynajmniej jedną grupę, do której nie ma lub kiedyś nie miało ani odrobiny współczucia – osoby innej rasy, narodowości lub religii, osoby bezdomne, osoby uzależnione od alkoholu czy osoby krzywdzące innych ludzi. A kiedy w naszym umyśle pozbawimy kogoś wszystkich cech, z którymi moglibyśmy się utożsamić, przestajemy postrzegać sprawiany tej osobie ból jako coś złego albo w ogóle wartego jakiejkolwiek uwagi. Na przykład w systemie rdzeń może nie mieć empatii do wszystkich osób alterskich, bo postrzega je jako mniej rzeczywiste od osób na zewnątrz, albo osoba prześladująca do współosób okazujących emocje, bo uważa je za słabe i wyolbrzymiające swój ból. Na szczęście dehumanizacja innych jest czymś, czego można się oduczyć – kiedy zacznie się próbować wyobrazić sobie, jak ta osoba postrzega świat, można nawet jeśli nie zacząć współczuć, to przynajmniej rozumieć. Często więcej nas łączy, niż dzieli, a nie zawsze coś, co jest inne, musi być gorsze.

Dostrzegając ten mechanizm w sobie, łatwiej można zrozumieć osoby z tymi zaburzeniami osobowości, które charakteryzują się brakiem empatii. Tak, jak my czasami czujemy się względem niektórych grup osób, tak one czują się względem wszystkich. Większość z nich nie rani innych specjalnie, dla samego zrobienia im przykrości, ale robią to przypadkiem albo po drodze do osiągnięcia swoich celów, czasem nawet nie zdając sobie sprawy, że wyrządzają im krzywdę. Zaburzenia osobowości mogą mieć podłoże genetyczne (wtedy pewnie będą dotyczyć całego systemu), wynikać z traumy albo mieć swoją przyczynę w introjekcji lub celowemu stworzeniu przez podświadomość takiej osoby do wykonywania konkretnego zadania, na przykład powstrzymania systemu przed wypalaniem się lub pozwalaniem się wykorzystywać przez pomaganie wszystkim, którzy o to proszą. Leczenie zaburzeń osobowości jest trudne i często postępuje powoli, ale da się osiągnąć poprawę. Warto zacząć od uświadamiania tej osobie, jak jej działania na was wpływają, pomocne może być używanie pytań i porównań, np. „jak ty byś się czuła, gdybym tak się wyraziła o rzeczy, która dla ciebie jest bardzo ważna?”. Wytłumaczenie tego może być dużo trudniejsze, jeżeli ta osoba ma także ograniczoną zdolność do odczuwania emocji. Samo zrozumienie waszego punktu widzenia zadziała tylko wtedy, kiedy osoba prześladująca ma jakąś wewnętrzną motywację do zmiany swoich zachowań, na przykład zależy jej na przestrzeganiu jakiegoś kodeksu moralnego. W przeciwnym wypadku będziecie musieli znaleźć zewnętrzną motywację, a jeśli jej nie ma, stworzyć ją, starając się robić to nie na zasadzie groźby, ale stawiania granic i wyciągania konsekwencji (nigdy nie używajcie jej motywacji do manipulowania tą osobą!). Już istniejącą motywacją może być na przykład „twoje działania wywołują myśli samobójcze u gospodyni, a wiesz przecież, że jeżeli wyśle siebie na tamten świat, pociągnie nas wszystkich za sobą”, albo „przez twoją nieodpowiedzialność grozi nam utrata pracy, a wiesz, że bez źródła utrzymania wylądujemy na ulicy”. Do stworzenia motywacji musicie znaleźć coś, na czym tej osobie zależy i co możecie kontrolować, na przykład dostęp do frontu albo kontakt z jakąś osobą w systemie (która się na to zgodzi, oczywiście). Bardzo ważne jest, żeby nie odbierać jej tych rzeczy, kiedy się naprawdę stara, ale jej nie wychodzi (no chyba że musicie to zrobić ze względów bezpieczeństwa), bo jeśli staranie się będzie przynosiło takie same skutki, jak nierobienie w tym kierunku absolutnie nic, prawdopodobnie straci motywację do tego, żeby w ogóle próbować. Pomijając fakt, że karanie kogoś za coś, czego nie może kontrolować, jest po prostu okrutne.

Zaburzenia seksualne

Ostrzeżenie! Podrozdział porusza tematy przemocy na tle seksualnym (w tym nawiązuje do wykorzystywania seksualnego dzieci) i stygmatyzacji parafilii. Dlaczego to ostrzeżenie jest ważne?

Dosyć często spotykanym u systemów zaburzeniem związanym z seksualnością jest hiperseksualność, znana także jako uzależnienie od seksu. Hiperseksualność może powstać w odpowiedzi na traumę i polega na silnej, niekontrolowanej potrzebie stymulacji seksualnej, która wyrządza osobie krzywdę lub zaburza jej codzienne funkcjonowanie. Klasycznymi przypadkami hiperseksualności u systemów jest tak częsta lub intensywna masturbacja, że wyrządza ona krzywdę ciału, albo częste współżycie z przypadkowymi ludźmi, bez zabezpieczeń i podejmowania innych środków ostrożności. Tak jak w przypadku innych uzależnień, leczenie powinno skupiać się na rozwiązywaniu przyczyn, tutaj najczęściej przepracowaniu traumy, oraz na zastępowaniu nadmiernej aktywności seksualnej zdrowymi mechanizmami radzenia sobie, na przykład szczerymi rozmowami i nieseksualnej bliskości z zaufanymi osobami, innymi rodzajami aktywności fizycznej czy jogą.

Innymi zaburzeniami, które być może występują z równie dużą częstotliwością, ale są jeszcze tematem tabu w większości mnogich (i innych) przestrzeni, są zaburzenia parafilne. Polegają one na nietypowych preferencjach seksualnych, które wyrządzają krzywdę innym i/lub sprawiają psychiczne cierpienie posiadającej je osobie. Tutaj będziemy skupiać się na tym pierwszym przypadku. Zaburzenia te mogą powstawać w odpowiedzi na traumę, poprzez introjekcję, ale też bez konkretnych przyczyn. Z zewnątrz może być nie do odróżnienia, czy przemoc na tle seksulanym wynika z zaburzenia parafilnego, czy jest sposobem na wyładowanie wściekłości, zastraszenie lub utrzymanie kontroli nad osobami członkowskimi systemu, albo może wynika z codziennego sadyzmu (nieseksualnej przyjemności czerpanej z zadawania komuś bólu). Aby dowiedzieć się, jakie są przyczyny, trzeba porozmawiać z prześladującą osobą.

Przemoc związana z zaburzeniami parafilnymi może być jednym z najtrudniejszych przypadków dla osób członkowskich systemu, zwłaszcza jeśli doświadczył on podobnej traumy w przeszłości. Dużo łatwiej zrozumieć, utożsamić się, wybaczyć osobie, która jest zbyt pogrążona we własnym cierpieniu, żeby zauważyć, że rani innych, niż komuś, kto czerpie z takich działań przyjemność. Warto jednak pamiętać, że ta osoba sobie tego nie wybrała i, o ile nie posiada konkretnego zaburzenia osobowości, pewnie sama także jest zdewastowana swoimi pragnieniami i tym, że wyrządza innym krzywdę. Szkodliwe zaburzenia parafilne zwykle muszą się połączyć z czymś jeszcze, żeby doprowadzić do skrzywdzenia innej osoby, na przykład z hiperseksualnością albo wierzeniem, że osoby w systemie nie są tak naprawdę świadome. Ta osoba może powtarzać, że nie obchodzi jej ból innych, ale możecie odkryć, że pod tą obronną warstwą znajduje się zraniona i cierpiąca istota, nad którą jej instynkty przejęły kontrolę i która próbuje wyprzeć się swoich moralnych wartości, żeby jakoś to przeżyć. Jej trudności nie można porównywać do cierpienia, które sprawia innym, ale w pewnym sensie ona także jest ofiarą swojego zaburzenia i pomocne będzie postrzeganie jej w taki sposób (bez zwalniania jej z obowiązku przyjęcia odpowiedzialności za wyrządzone krzywdy, rzecz jasna). Warto tutaj przypomnieć, że skrzywdzone osoby nigdy nie powinny być w obowiązku dostrzegania ludzkiej strony swoich osób oprawczych, wybaczania im ani utrzymywania z nimi kontaktu, więc pracą z osobą prześladującą powinien się zajmować ktoś niedotknięty jej przemocą albo dobrowolnie chcący dać jej drugą szansę. Jeżeli okoliczności zmuszają was do czegoś innego, jest to niesprawiedliwe i okrutne i nie zasługujecie na to, żeby przez to przechodzić.

W takim przypadku, chociaż też bardzo istotne, samo zastępowanie aktywności seksualnej zdrowymi mechanizmami radzenia sobie może nie wystarczyć. Dużo zależy od wysokości popędu seksualnego tej osoby. Niezaspokojone potrzeby seksualne mogą doprowadzać do frustracji i zwiększać ryzyko powrotu do krzywdzących zachowań, dlatego warto postarać się pomóc tej osobie znaleźć sposoby ich spełniania, które nie wyrządzają nikomu krzywdy. Przykładami takich sposobów są aktywność seksualna z NPC w wewnętrznym świecie (po upewnieniu się, że nie jest ono świadome, nie chcecie przypadkiem skrzywdzić nieznanej jeszcze systemowi osoby!), praktyka BDSM z dorosłą osobą o pasujących fantazjach, z systemu albo z zewnątrz, masturbacja (jeżeli klasyczne sposoby nie są dla tej osoby stymulujące, może spróbować znaleźć zamienniki dla sensacji, których szuka, na przykład z wykorzystaniem poduszek czy maskotek), pisanie lub rysowanie (przy czym należy zwrócić uwagę, że chociaż tworzenie treści pornograficznych przedstawiających wymyślone postaci poniżej 15 roku życia na własny użytek raczej nie wyrządza nikomu krzywdy, jest ono w Polsce i wielu innych krajach nielegalne, aczkolwiek górna granica wieku może się różnić w zależności od kraju). Jednak jeżeli żaden z niekrzywdzących sposobów nie daje tej osobie satysfakcji, lepiej nakłonić ją do ich zaprzestania, bo będą tylko pogarszać jej frustrację. Ważne w procesie leczenia jest także zaakceptowanie swojej seksualności i tego, że nie czyni ona nikogo złą osobą sama w sobie. Utrudnieniem w tej kwestii może być wrażenie, że całe społeczeństwo postrzega osoby z parafiliami jako okropne i obrzydliwe, nawet jeśli nigdy nie zrobiły nikomu krzywdy, ale tak naprawdę istnieje zaskakująco wiele osób, które po poznaniu waszej perspektywy nie będą was negatywnie oceniać. A zwłaszcza u dobrej osoby psychologicznej nie musicie się obawiać takiej reakcji – jeśli boicie się poruszyć ten temat na terapii lub w ogóle szukać pomocy z tego powodu, polecamy do przeczytania rozmowę z dr Aleksandrą Jodko-Modlińską na temat pedofilii (i Science of kinks od Sci Guys na YouTube, jeśli posługujecie się językiem angielskim), możemy też po dwóch takich rozmowach potwierdzić, że nikt nas nie próbował wysłać do szpitala psychiatrycznego ani więzienia czy na siłę nas sterylizować (mimo wszystko zachowajcie podstawowe środki bezpieczeństwa i nie ufajcie nikomu od pierwszego spotkania). Próby w cudzysłowie „wyleczenia” kogoś z jego seksualnych pragnień są praktycznie zawsze nieskuteczne i krzywdzące, ale jeśli ta osoba sama chciałaby się pozbyć swojej parafilii, dobrowolna fuzja z inną osobą członkowską systemu może mieć szansę pomóc w tej kwestii. Nie ma niestety gwarancji, że ten sposób zadziała (i rzecz jasna wywoływanie w kimś presji do fuzji, kiedy on sam tego nie chce, tylko wszystko pogorszy). Należy pamiętać, że nawet kiedy uda się tej osobie odzyskać kontrolę nad swoimi pragnieniami i przez dłuższy czas będzie w stabilnym stanie, ryzyko powrotu do starych zachowań pod wpływem stresujących sytuacji nadal jest duże, więc nigdy nie powinno się jej zostawiać bez nadzoru z osobami, które mogłaby potencjalnie skrzywdzić (o ile te osoby w ogóle chcą przebywać w jej obecności).

Jeżeli powyższe sposoby nie działają, zarówno w przypadku zaburzeń parafilnych, jak i hiperseksualności, możecie zdecydować się na poproszenie osoby psychiatrycznej lub seksuologicznej o przepisanie wam leków służących do kastracji chemicznej. Kastracja chemiczna najczęściej polega na regularnym przyjmowaniu środków hamujących działanie testosteronu, co obniża popęd seksualny (także u osób o typowo żeńskiej fizjologii; tak, u nich też występuje pewna ilość testosteronu). Takie rozwiązanie pewnie będziecie chcieli wypróbować dopiero w ostateczności, bo będzie miało ono wpływ na was wszystkich, a potencjalne skutki uboczne mogą być poważne i niektóre z nich są nieodwracalne (na przykład spadek gęstości kości i w efekcie zwiększone ryzyko osteoporozy). Ale czasami niektóre rzeczy mają czysto chemiczne podłoże i nie ważne, jak bardzo się próbuje, po prostu nie da się ich zmienić psychoterapią.


Ostatnia aktualizacja: 03.09.2024